Szlachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz.
Obudziłam się w sobotę z ogromnym bólem głowy i katarem. Krótko mówiąc – przeziębienie w pełnej krasie. I to właśnie uświadomiło nam, że od powrotu do Polski w lutym ani razu nie byliśmy chorzy! Biorąc pod uwagę ilość zarazków jaka dopadała nas przy każdej okazji przez ponad 4 lata naszych podróży po świecie, 6 miesięcy w pełnym zdrowiu zdaje się być rekordowe.
Jednak jescze lepsza wiadomość – przeziębienie – a wraz z nim nieodparta ochota na kardamon, sprawiło, że przypomniałam sobie o pewnej wspaniałej potrawie, którą uwielbiamy! Aromatyczna azjatycka zupa z najlepszymi kulkami z wołowiny jest jak ferrari wsród rosołów. Dodaj wszystko, co najlepsze w polskim rosole, do wszystkiego, co najlepsze w azjatyckich ziołach i przyprawach, otul to miękkością mleczka kokosowego i wspaniałym smakiem mięsa wołowego – i masz idealny przepis na zdrowie… i na wspaniałe danie!
Ta zupa azjatycka to lekka wariacja na temat przepisu Gordona Ramsaya na Meatballs in Fragrant Coconut Broth z książki ‘Ultimate Cookery Course’ (kupując ją na Amazonie możesz zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt złotych). Wariacja jest bardzo niewielka – dotyczy głównie ilości kardamonu, trawy cytrynowej (my nie dodaliśmy) oraz opcjonalnie – użycia makaronu ryżowego.
- ½ małej cebulki
- 1 ząbek czosnku
- 250g wołowego mięsa mielonego
- 40g bułki tartej bezglutenowej
- 2 łyżki mleka
- 1 łyżeczka ziaren kolendry
- 3 ziarna kardamonu
- ½ łyżeczki mielonej kurkumy
- ¼ łyżeczki mielonego cynamonu
- 2 ostre papryczki chili
- 3 cm świeżego imbiru, drobno pokrojone
- 200 ml rosołu
- 200 ml mleka kokosowego
- sok i skórka z połowy limonki
- kilka listków bazylii cytrynowej lub garść liści kolendry
- Opcjonalnie: cienki makaron ryżowy
- Najpierw przygotujemy kulki mięsne. Cebulę, 1 chili i czosnek drobno siekamy i podsmażamy na patelni na niewielkim ogniu przez około 5 minut, by zmiękły i lekko się zarumieniły. W tym czasie mięso mielone umieść w dużej misce, dosól i popieprz do smaku. W małej miseczce wymieszaj bułkę tartą i mleko. Dodaj tę mieszankę do mięsa. Gdy cebula, czosnek i chili lekko przestygną, także dodaj je do mięsa.
- Namocz ręce w zimnej wodzie i wymieszaj dokładnie mięso z dodatkami, tak, by stworzyło jednolitą masę. Następnie formuj z niego małe kulki, wielkości piłeczek golfowych. Układaj je jedną obok drugiej na dużym talerzu. Kuleczki powinny odleżakować 30 minut w lodówce.
- W tym czasie przygotowujemy przyprawy. Siekamy na drobne kawałki drugą z papryczek chili. Nasiona kolendry oraz kardamon zgniatamy w moździerzu (lub mielimy w młynku lub w blenderze - a jeśli nie mamy nic z tych akcesorów, albo rozbijamy młotkiem do mięsa, albo zostawiamy w stanie oryginalnym).
- Po 30 minutach, kuleczki smażymy na niewielkiej ilości oliwy z oliwek aż ładnie zbrązowią się ze wszystkich stron, czyli około 5 minut.
- Na patelnię dodajemy wszystkie przyprawy poza sokiem z limonki i bazylią/kolendrą. Podgrzewamy je, mieszając, aż staną się aromatyczne. Dodajemy rosół oraz mleczko kokosowe i gotujemy na małym ogniu około 10-12 minut, aż mięso w kuleczkach będzie całkowicie ugotowane.
- Jeśli dodajesz makaron ryżowy, przygotuj go zgodnie z przepisem na opakowaniu. Pod koniec gotowania zupy, na około 1-2 minuty, dodaj go na patelnię, by nabrał smaku potrawy.
- Całość podawaj w miseczkach, skropioną sokiem z limonki, udekorowaną skrórką z limonki, bazylią/kolendrą i dodatkowo - jeśli lubisz - chili.

Po zjedzeniu tej wspaniałej zupki, rozmawialiśmy długo o tym, jak świetną jest bazą do wielu wariacji, od wegetariańskich, poprzez rybne na innych mięsnych skończywszy. Spodziewajcie się więc jeszcze kilku przepisów tego typu w nadchodzących tygodniach, powstających w ramach naszych eksperymentów kulinarnych.
Zamierzam też osobno opublikować przepis na najlepsze kulki z wołowiny, gdyż mają one tyle zastosowań, są bardzo łatwe w przygotowaniu i jedna ich ‘partia’ może spędzić kilka dni w lodówce i służyć za bazę bardzo wielu różnicowanych potraw.
Zmieniliśmy też trochę styl zdjęć i jesteśmy bardzo ciekawi Waszych opinii. Dajcie znać na Facebooku jak Wam się podobają (www.fb.com/kulinarneeureki) albo po prostu podzielcie tego posta!
Wszystkie shary zawsze bardzo dużo dla nas znaczą!
Za każdym razem jak na to patrzę to przenoszę się, choć na chwilę, do którejś z Malezyjskich, Wietnamskich albo japońskich knajpek. Mam na myśli te dla lokalnych mieszkańców, a nie pseudo-wystawne, pseud-natchnione “restauracje”. Ta buteleczka Soju, pitego ze spodeczków (naprawdę smakuje lepiej!) i te WSZYSTKIE smaki i aromaty w jednym tylko daniu! Coś pięknego!