Zupa krem z jarmużu to danie, jakie podczas kolacji sylwestrowej podzieliło biesiadników na dwie – równie przekonane o swoich racjach – frakcje. Frakcje mężczyzn, która zupą się całkowicie zajadała i prosiła o dokładki. Oraz frakcję kobiet, która – przez grzeczność – nie pluła. Ja, choć sama gotowałam tę zupę, należałam do drugiej z frakcji.
Dlaczego więc przepis na zupę krem z jarmużu znajduje się na blogu? Z trzech powodów:
Rozmawiałam ostatnio ze znajomą z Rumunii o popularności przepisów azjatyckich w Europie (mniejszej niż przepisów ‘lokalnych’) i zwróciła moją uwagę na to, że wiele osób widząc tak egzotyczny przepis zakłada, że jest on poza ich zasięgiem finansowym i – odpuszcza. Wydaje mi się, że w Polsce sprawa może mieć się podobnie. Ale wiesz co? Założenie, że przepisy takie jak ten są nie na Twoją kieszeń jest błędne! Owszem, jest w nich kilka składników o których możesz słyszeć pierwszy raz i których nigdy nie używałeś/nie używałaś, ale nie ma w tym żadnego wstydu. Całe życie się uczymy (dotyczy to niestety tylko garstki ludzi, ale to, że regularnie czytujesz naszego bloga wskazuje na to, że w niej jesteś) i poznawanie nowych smaków i przypraw to też część tego procesu.
Wpisuj więc na listę zakupów składniki, których nie znasz i następnym razem będąc w sklepie przekonaj się, że są na Twoją kieszeń. Nawet jeśli kosztują nieco więcej niż przyprawa obok – starczają na dużo dłużej, bo używa się ich niewielkie ilości a efekt jest piorunujący – jak w tym daniu: tajska zupa z soczewicą Ani, naszej nowej i wspaniałej kontrybutorki!
Szlachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz.
Obudziłam się w sobotę z ogromnym bólem głowy i katarem. Krótko mówiąc – przeziębienie w pełnej krasie. I to właśnie uświadomiło nam, że od powrotu do Polski w lutym ani razu nie byliśmy chorzy! Biorąc pod uwagę ilość zarazków jaka dopadała nas przy każdej okazji przez ponad 4 lata naszych podróży po świecie, 6 miesięcy w pełnym zdrowiu zdaje się być rekordowe.
Jednak jescze lepsza wiadomość – przeziębienie – a wraz z nim nieodparta ochota na kardamon, sprawiło, że przypomniałam sobie o pewnej wspaniałej potrawie, którą uwielbiamy! Aromatyczna azjatycka zupa z najlepszymi kulkami z wołowiny jest jak ferrari wsród rosołów. Dodaj wszystko, co najlepsze w polskim rosole, do wszystkiego, co najlepsze w azjatyckich ziołach i przyprawach, otul to miękkością mleczka kokosowego i wspaniałym smakiem mięsa wołowego – i masz idealny przepis na zdrowie… i na wspaniałe danie!
Chowderu, czyli gęstej zupy rybnej pochodzącej z Ameryki, spróbowaliśmy pierwszy raz w Stanach, w przytulnej restauracji w Santa Monika. Byliśmy zaraz po przylocie z Australii, więc jet lag był ogromny. O różnicy czasu, o zmęczeniu, o wszystkim co ziemskie zapomniałam momentalnie, gdy pierwsza łyżka clam chowderu trafiła do moich ust. Nie mając pomysłu, jak smak ten odtworzyć, bardzo długo szukałam idealnego przepisu.
Są takie dni, kiedy w lodówce pusto a odległość do sklepu wydaje się nie do pokonania. Co zrobić, gdy głodni przyjaciele pukają do drzwi? Jak to co? Pobuszować po szafkach i znaleźć produkty na nic jak pomidorówkę. Tylko że zrobimy ją nieco inaczej. Tak, by zamiast sycić, zachwycała!
Zupa pomidorowa z pieczonym bakłażanem to jedno z moich ulubionych dań z kategorii szybkie, inspirowane kuchnią polską i pyszne. Jest bardzo prosta jednak dodatek parmezanu i bakłażana sprawiają, że inne pomidorówki jej nierówne.
Zupa dyniowa jest naszym ulubionym przysmakiem na długie zimowe wieczory. Wypróbowawszy wiele przepisów, stworzyliśmy swój własny jeszcze mieszkając w Australii. Gotujemy według niego już od 3 lat i nadal nie możemy się doczekać kolejnej porcji. Zupa jest pełna dyniowatości i przypraw, rozgrzewa i otula, wypełniając cały dom swoistą magią. My jemy ją dość pikantną, więc zimno nam niestraszne!